Impresja #2
Widywaliśmy się co wtorek w małej kawiarni.
Nasze spotkania zawsze zaczynały się od herbaty, a często kończyły na winie.
Zawsze dzień wcześniej dzwoniłeś, potwierdzając nasze spotkanie, a gdy któreś z nas nie mogło, przekładaliśmy je na piątek.
Zawsze na piątek.
Ostatnimi czasy wymigiwałeś od spotkań, bo tu praca, tu spotkanie biznesowe, a bo tu zapomniałeś.
W trzeci wtorek miesiąca...
Hm...
Tak po namyśle to był już trzeci.
Nie zadzwoniłeś, nie napisałeś ani nie przełożyłeś naszego spotkania.
Pomyślałam, że się tam przejdę, że może chcesz mi zrobić niespodziankę, że może wreszcie masz czas, a z drugiej strony bałam się, że coś ci się stało.
W sumie to zatęskniłam już za tamtejszą herbatą, za naszym miejscem tuż obok dużego okna i uśmiechem tamtejszej baristki.
Minęła godzina, a ciebie wciąż nigdzie nie było.
Był to ładny wieczór z lekko zachmurzonym niebem, więc czekając na ciebie, oglądałam zachód słońca przy herbacie.
W ten czas baristka, która wyraźnie obserwowała mnie od dłuższej chwili, szturchnęła mnie łokciem i powiedziała: „Bardzo mi przykro, ale czy to nie pani towarzysz?”
Popatrzyłam w miejsce, w które wskazywał jej palec.
Ujrzałam wtedy ciebie, wychodzącego z innej kawiarni, z inna kobietą.
Odpowiedziałam jej łamiącym się uśmiechem. Dopiłam herbatę, zapłaciłam, podziękowałam i wyszłam.
Do teraz się łudzę, że pewnie zapomniałeś, że to nikt taki, że się odezwiesz i wszystko wyjaśnisz.
Pójdę więc do kawiarni w piątek, bo gdy któreś z nas nie mogło we wtorek, przekładaliśmy spotkanie na piątek.
Zawsze na piątek.
Jest to twórczość własna.
Komentarze
Prześlij komentarz