Recenzja filmu "Trzy kroki od siebie"

Jeżeli chcecie sobie dzisiaj popłakać, wzruszyć się, to mam dla Was film "Trzy kroki od siebie" w reżyserii Justin'a Baldoni'ego.

Film opowiada o nastolatkach chorych mukowiscydozę. Główni bohaterowie, Stella i Will, zmagają się z tą chorobą od urodzenia. Will dodatkowo zarażony jest bakterią, która nie pozwala mu zbliżać się do innych ludzi na odległość mniejszą niż trzy kroki. Stąd tytuł filmu.

Nastolatkowie młodzi, naiwni i jednocześnie przedwcześnie dojrzali zmagają się nie tylko z chorobą, ale z życiem. Chcą doświadczać wszystkiego, co ich rówieśnicy. A najbardziej pragną miłości.

Will nie ma nadziei na wyleczenie, twierdzi, że i tak umrze. Zaniedbuje regularne branie leków. Stella zaś jest optymistyczna. Wierzy w wyzdrowienie i terapię. Oboje czekają na przeszczep płuc, który może wydłużyć ich życie o 5 lat.

Powoli między nimi zaczyna kiełkować uczucie. Zaczynają doceniać czas jaki im pozostał. Wreszcie zakochują się w sobie miłością wariacką, młodzieńczą, pierwszą i szaloną.

Film stopniuje emocje do samego końca, a widz zostaje przekonany, że miłość i przyjaźń są najważniejsze w życiu. Dostajemy radę: Szanujcie każdy moment w życiu! Żyjcie tu i teraz! Cieszcie się każdą małą rzeczą!

Mimo tragicznego zakończenia, film tchnie optymizmem. Młodzi, naiwni, zakochani ludzie odkrywają uniwersalną prawdę o sensie życia - miłości.

Film wzruszył mnie bardzo, chusteczka, i to nie jedna, była w użyciu. Polecam Wam ten romantyczny film.
                                                   

Komentarze

Popularne posty